Anne Elizabeth Applebaum, po mężu Sikorska, komentując na swoim blogu wystąpienie szefa FBI, napisała: W takiej atmosferze wielu ludzi zostało zastraszonych, albo pozostało obojętnymi na los Żydów, niektórzy mordowali, ażeby samemu nie zostać zabitymi. Jednak to nie znaczy, że „w swojej świadomości” oni „nie zrobili czegoś złego”. Źródło: http://www.washingtonpost.com/blogs/post-partisan/wp/2015/04/19/fbi-director-got-it-wrong-on-the-holocaust/?wprss=rss_anne-applebaum

Powyższe zdjęcie wyświetlane jest ze strony:
http://wyborcza.pl/1,75477,17780872,Applebaum_ostro_o_slowach_szefa_FBI__Chcial_edukowac_.html

No to jak to jest z tą naszą moralnością, z naszym człowieczeństwem? Można zamordować człowieka tylko dlatego, że osoba trzecia grozi nam śmiercią? Czy można zabić w takiej sytuacji? Judaizm nie pozostawia wątpliwości: NIE! NIE WOLNO! To nie jest zabójstwo w obronie koniecznej. Pod takie można by podciągnąć zabicie tego, kto każe nam zabić niewinnego, ale nie zabicie niewinnego przez nas, nawet jak ktoś nas do tego zmusza.

„Rzekł Rabbi Johannan w imieniu Rabbiego Szim’ona ben J’hocadaka: ‘Większością głosów postanowiono w górnych izbach domu Nicy w Lyd, że co do każdego prawa Tory, jeśli człowiekowi nakażą: Pogwałć je, albo śmierć poniesiesz, to może on je pogwałcić, aby ocalić życie, z tymi atoli wyjątkami: bałwochwalstwa, nierządu i mordu’.” /Sanhedrin 74a/.

Rozwijając myśl Anne Applebaum należy stwierdzić, że tak, byli świadomi, że robią źle. Tak, byli mordercami. Nie zmienia wiele fakt, że wybierali pomiędzy śmiercią swoją i być może również swoich bliskich, a śmiercią innego niewinnego człowieka. Poczucie uczynienia największego zła, bo zabójstwa człowieka pozostaje zapewne w człowieku. Gorzej, gdyby takie poczucie w nich nie pozostawało.

To prawda, że Niemcy chcieli mieć wspólników, chcieli uwikłać w tę zbrodnię okupowane narody. Ale to też prawda, że duża część Polaków dała się uwikłać i bez przystawiania pistoletu do głowy. Właśnie o tym mówił James Comey.

Nie wystarczy listek figowy w postaci sprawiedliwych Polaków wśród narodów świata, którym oficjele próbują zasłaniać sromotę własnego narodu. Inni próbują odwrócić uwagę od siebie – zamiast uderzyć się w piersi – i mówią, oni też są brudni, pokazując przestępstwa Żydów, którzy przystali do komunistów.

Niestety liczby są nieubłagane.

Najczęściej przytaczaną liczbą Polaków zabitych przez Niemców za ukrywanie Żydów jest 700, a w sumie podczas niemieckiej okupacji zginęło 1,8 mln Polaków”. /Stefan Zgliczyński, „Jak Polacy Niemcom Żydów mordować pomagali”, Wydawnictwo Czarna Owca, Warszawa 2013, s. 130/

Tymczasem liczba Żydów zamordowanych przez Polaków jest szacowana na co najmniej 120 000. (Cytat źródłowy w poprzednim wpisie). Nie były to więc odosobnione przypadki. To nie tylko Jedwabne, czy Radziłów. To okrutna prawda z czasów okupacji.

Polacy nie musieli ani wydawać, ani mordować Żydów. A jednak było to codzienne zjawisko na polskiej wsi. Wydawano ich we wszystkich rejonach okupowanej Polski, w przysiółkach, osadach i zaściankach; zabijano, czym kto miał pod ręką – siekierą, kijem lub kamieniem: w krzakach, na polach, w lasach i na drogach. Trupy wrzucano do studni, zakopywano w dołach, ziemiankach, na »końskich mogiłkach« czy w lasach. /Barbara Engelking, „Po zamordowaniu udaliśmy się do domu”, s. 306-307 – za Stefan Zgliczyński, op. cit. s.211/  

„Zdarzało się, że w ferworze polowania chłopi mordowali Polaków, biorąc ich za Żydów. W podziemnej »Informacji Bieżącej« (nr 38 z 28.09.1943) opublikowano artykuł zatytułowany »Chłopi mordują polskich inżynierów«, zawierający następująco informację:

W niedzielę 18 września [1943] dwóch inżynierów Polaków wybrało się na wycieczkę z Myślenic. W Stróży obstąpiło ich kilku chłopów, każąc się wylegitymować. Mimo okazania przez przybyszów kart rozpoznawczych chłopi orzekli, że zatrzymani są Żydami ukrywającymi się przed sprawiedliwością niemiecką, a dokumenty są fałszywe. Nie pomogły żadne tłumaczenia – obu inżynierów zmasakrowano, łamano im żebra i kończyny, rozbijając głowy. Niemal pół wsi zbiegło się, by wziąć udział w rozprawie z rzekomymi Żydami. Jednocześnie chłopi zawiadomili żandarmerię niemiecką w Myślenicach. Przybyli Niemcy zabrali obie ofiary. Jeden zmarł po drodze, drugiego rozstrzelano w Krakowie. Ponieważ okazało się, że napadnięci nie byli Żydami, zrobiono z nich komunistów. Wieś kilka dni później została nagrodzona dodatkowymi przydziałami wódki i kartami zaopatrzenia na materiały włókiennicze.” /Stefan Zgliczyński, op. cit., s.201, cytat z „Biuletynu Informacyjnego” za: Dariusz Libionka, „Zagłada na wsi w optyce polskiej konspiracji (1942-1944), w: „Zarys  krajobrazu”, s. 99/.

Najlepszym podsumowaniem niniejszego wpisu będą słowa Jacka Kuronia:

Nie odczuwam specjalnego dyskomfortu, że Polacy okazali się mordercami. Morderców można znaleźć w każdej nacji. Porażająca i hańbiąca jest dla mnie dopiero ich obrona. A podejmują się jej biskupi, uczeni, publicyści. Ukrywanie morderców i zaprzeczanie rzeczywistości stanowi dojmujące marnotrawienie dobrego imienia Polski. /Jacek Kuroń we wstępie do „My z Jedwabnego” Anny Bikont, s. 15 – za: Stefan Zgliczyński, op. cit. s. 193/