Czy na terenie byłego obozu koncentracyjnego (nazwy „Auschwitz” używam jako synonimu obozu zagłady) można pić piwo? Okazuje się, że można. Można spotkać się z przyjaciółmi, zjeść pizzę i robić wiele innych rzeczy. Czy tak powinno być? Na pewno nie! Ale tak niestety jest. 

Przedwczoraj na Allegro znalazłem część do samochodu, której poszukiwałem. Okazało się, że sprzedający mieszka w Krakowie na ulicy Pańskiej. Umówiłem się na odbiór o 17-tej. Niestety sprzedający się spóźniał i miałem pół godziny na wizytę w obozie zagłady w Płaszowie – Pańska leży na jego terenie. Pojechałem tam na chwilę jeszcze wczoraj, bo miejsce się zmieniło trochę, a nie byłem tam ponad 4 lata. To, co zobaczyłem podczas niespełna godzinnego pobytu na tym terenie, przeraża trochę. Jedni coś robią dla uszanowania pamięci pomordowanych, a inni to lekceważą.

Tablice informacyjne umiejscowione na obrzeżach obozu informują o jego charakterze i proszą o „zachowanie zgodne z powagą tego miejsca”. Na próżno. Część terenu koło obozu, to Rezerwat Przyrody Nieożywionej „Bonarka”, a w takich miejscach też obowiązują określone zasady poruszania się i zachowania. Informuje o tym tablica. Wszystko na nic.

W miejscu pamięci, jakim jest obóz zagłady, powinny obowiązywać co najmniej takie zasady jak na cmentarzu. Przytoczę fragmenty Regulaminu wiszącego na Cmentarzu Podgórskim zlokalizowanym tuż koło obozu (zdjęcie Regulaminu poniżej), mówiącego o tym, czego na cmentarzu robić nie wolno i dla kontrastu pokażę stan rzeczy jaki zastałem.

„Punkt III. ZABRANIA SIĘ:

III.I. DEWASTOWANIA POMNIKÓW I GROBÓW…

Akty dewastacji w tym miejscu zdarzają się jednak. Parę miesięcy temu odnawiano zniszczone tablice informacyjne. Zaobserwowałem to z autobusu, bo jeżdżę tą drogą do pracy. Kiedyś litery były metalowe, wypukłe. Po czasie, części brakowało. Teraz są wyryte w płycie betonowej.

Z tyłu poniżej ujętej macewy, upamiętniającej pochowanych tu przed wojną obywateli Krakowa narodowości żydowskiej (na terenie obozu znajdowały się 2 cmentarze żydowskie), która już nie jeden raz nosiła na sobie antysemickie napisy malowane sprayem, ktoś zarysował ostrym narzędziem swoją „radosną twórczość”. Nie będę uwieczniał tych idiotyzmów, wolę oddać szacunek zmarłym. Stąd zdjęcie z przodu. Niestety wchodzi się na tą „radosną twórczość”.

III.2 PROWADZENIA WYKOPÓW…

Pisałem już wcześniej o niewiedzy na temat tego miejsca za czasów komunizmu (tutaj wcześniejszy wpis). Do tego wątku dodam opowieść mojego kolegi z liceum, którą usłyszałem w zeszłym tygodniu. Opowiadał mi, że gdy był nastolatkiem, chodził na ten teren z kolegami w poszukiwaniu pocisków i łusek. Wspomniał o swoim przerażającym odkryciu. Jako dorosły człowiek zagłębił się w historię tego miejsca i stwierdził, że kopali miejscu egzekucji, wydobywając pociski, którymi zabijano ludzi. Dzisiaj, pomimo, że dostęp do wiedzy jest łatwiejszy, nie jest wiele lepiej. Poniższe przykłady dobrze to zilustrują.

III.3: ZAŚMIECANIA TERENU CMENTARZA…

Na terenie całego obozu jest pełno śmieci. Brakuje też koszy na śmieci i ich regularnego opróżniania.

Od lat jest podobnie http://malopolscypatrioci.org.pl/16-pazdziernika-2010-porzadkowanie-obozu-plaszow/

III.4: ROZPALANIA OGNISK NA TERENIE CMENTARZA

Gdy wszedłem na teren obozu, na ławeczce pomiędzy monumentami (zdjęcie powyżej) obok C-Dołka siedziały 2 nastoletnie dziewczyny, jedna na ławce, druga na oparciu. Młodzi ludzie traktują ten teren jak miejsce spotkań, gdzie nikt się ich nie czepia i czują się swobodnie.

III.5: PALENIA TYTONIU, SPOŻYWANIA ALKOHOLU…

Obok nastolatek przepełniony kosz na śmieci. Wśród śmieci butelki po piwie, karton po pizzy i opakowania po wielu innych artykułach spożywczych. Zrobiłem komórką zdjęcie kosza. Wtedy roześmiane nastolatki przerwały na chwilę swoją rozmowę, patrząc, co robię.

III.6: JAZDY NA ROWERACH

Główną aleją w kierunku Płaszowa spacerował młody człowiek z niemowlęciem w wózku, obok C-Dołka mężczyzna w sile wieku, ubrany w strój do uprawiania kolarstwa, zjeżdżał po zboczu na rowerze górskim w kierunku ulicy Kamieńskiego. Poszedłem dalej.

Na H-Górce spotkałem odpoczywające na ławeczkach młode dziewczyny (nie pamiętam, czy było ich 5 czy 6), które przyszły tutaj pobiegać. Przeprosiłem, chcąc zrobić zdjęcie (na zdjęciu jedna z nich, którą przez przypadek ująłem; nie widać twarzy, więc bez obaw publikuję) i porozmawialiśmy chwilkę. Podziękowały za informacje, bo historii tego miejsca nie znały. Nie miały pojęcia, że znajdują się na miejscu zbiorowej mogiły i masowych egzekucji więźniów. Nie dziwne, skoro brak w tym miejscu jakichkolwiek informacji na temat jego przeszłości (piszę o H-Górce).

III.7: WYPROWADZANIA PSÓW NA CMENTARZ.

Całkiem niedawno, bo 13 listopada 2012r., obok C-Dołka postawiono nowy monument upamiętniający śmierć polskich żandarmów i żołnierzy ZWZ – AK na terenie obozu. Zdjęcie poniżej po lewej. A obok, zrobione z tego samego miejsca, zdjęcie młodego człowieka (miał jakieś dwadzieścia parę lat), bawiącego się z młodym szczeniakiem na prochach pomordowanych (na terenie całego obozu Niemcy, a był to obszar obejmujący przeszło 70 hektarów, zacierając ślady, rozsypali popioły pochodzące z krematorium KL Płaszów, którymi wcześniej zasypywali szaniec austriacki, zwany obecnie C-Dołkiem).

 

Drugi monument, upamiętniający egzekucje na Polakach we wrześniu 1939, stojący od frontu obozu został ogrodzony. Na zdjęciu obok wypróżniający się pies na miejscu egzekucji. Na marginesie, właścicielka psa oczywiście nie sprzątnęła swojej kupy (zgadzam się z hasłem: Twój pies, twoja kupa).

Są ludzie, którzy robią wiele dla tego miejsca. Wiele, to znaczy ile mogą, ale to też nie znaczy, że potrzeby nie są większe.

Niektóre miejsca wysypano tłuczniem. Wymienia się stare, dewastowane(!) tablice informacyjne. Zniszczoną tablicę z historią obozu, zmieniono na mniejszą, zatytułowaną: „HISTORIA PODGÓRZA”. Ale i tak brak jest odpowiednich oznaczeń. Tablica, taka jak poniżej, nie wytycza trasy zwiedzania.

Że oznaczenia kierujące zwiedzających są potrzebne, zauważyłem kończąc mój krótki pobyt w tym miejscu. Wychodząc bowiem z obozu ulicą Jerozolimską spotkałem starsze małżeństwo. Przyjechali z zagranicy. Znali historię obozu z filmu „Lista Schindlera”… Stali koło pierwszej tablicy informacyjnej na Jerozolimskiej i nie mieli pojęcia jak wejść na teren obozu. Łamaną angielszczyzną wytłumaczyłem gdzie powinni iść.

Wyobraźcie sobie, że to było zwiedzanie KL Auschwitz, a nie KL Płaszów. Tak wyglądałby obóz KL Auschwitz, gdyby nie to, że stał się on ikoną Zagłady.