Obserwując dyskusję, która przetoczyła się przez polskie media po filmie „Pokłose” Władysława Pasikowskiego, zastanawiam się czy my – Polacy, potrafimy rozmawiać? Czy można różnić się twórczo, pozytywnie? Czy może obejść się bez obelg? Zależy to zapewne od poziomu dyskutantów. I w tym przypadku, jako społeczeństwo nie zdajemy egzaminu. Dlaczego? Odpowiedź wydaje się prosta. Gdyż nikt nas tego nie nauczył. 

Naucza się historii i literatury używając patetycznych i górnolotnych słów, zakrawających czasem o mesjanizm narodu polskiego… Dzieci nie wiedzą co to takiego prawda historyczna, a zupełnie już nie mają pojęcia, że historię się pisze – nie mam na myśli tylko podręczników. Brak jest nauczania nie tylko etyki, ale przede wszystkim filozofii oraz entnografii, nauk, które uczą o odmienności i myślenia, i zwyczajów. Nie uczy się młodzieży myślenia, nie uczy się właściwych postaw moralnych. Doskonałym przykładem jest cykl artykułów w Metrze, z których pierwszy nosi tytuł: „Płacę, więc mogę być chamem. Czemu nie umiemy zachować się w autobusie”.

Wracając do tematyki „Pokłosia”, chciałbym zwrócić uwagę na wieki chrześcijańskiej indoktrynacji, którym poddawane były i są nadal społeczeństwa w temacie stosunku do Żydów. To nie jest tylko problem Polski i Polaków. Obarczenie narodu Żydowskiego odpowiedzialnością za ukrzyżowanie Jezusa, będące aktem zbiorowej schizofrenii społeczeństw, jest przecież, obok prawnego przyzwolenia, główną przyczyną rozgrzeszania się oprawców z dokonywanych zbrodni.

Żeby zobrazować dlaczego użyłem wyrażenia schizofrenia społeczeństw (być może rozdwojenie jaźni byłoby bardziej adekwatne), posłużę się rodzimym przykładem. Jest taka postać w polskiej historii, jak Jerzy Popiełuszko, zamordowany bestialsko przez… No właśnie, przez kogo? Przez SB? Przez komunistów? Zapewne niejeden piewca historiografii Polski odmówiłby zabójcom księdza Jerzego miana bycia Polakiem! Nie mam wątpliwości. A przecież sprawcy ci Polakami byli. I Polski honor splamili. Ale w całej tej sprawie na pewno żadnemu zdrowo myślącemu człowiekowi nie przyjdzie dzisiaj na myśl, by odpowiedzialnością za śmierć „Kapelana Solidarności” obarczyć obecną władzę wolnej Rzeczpospolitej i naród polski, zarówno tych, którzy żyli w czasach komunizmu, jak i przyszłe pokolenia.

Przejdźmy teraz do czasów Jezusa i państwowości żydowskiej pod okupacją rzymską i zobaczmy, że zdrowe myślenie nie dotyczy społeczeństw. Rządzący z namaszczenia Imperium Romanum król Judei Herod Antypas oraz arcykapłani Kajfasz i jego teść Annasz wraz z krwawym namiestnikiem Judei Poncjuszem Piłatem (ukrzyżował kilka tysięcy Żydów) skazują na śmierć człowieka, który porwał za sobą tłumy – Jeszuę z Nazaretu. Gdyby zastosować analogię do śmierci księdza Jerzego, nikt nie powinien oskarżać narodu żydowskiego o śmierć Jezusa. Ale jednak… I tutaj mamy nasz problem. Podwójne standardy? A jakże!

Po co uczyć młodzież, że proces przed Sanhedrynem w postaci opisanej przez ewangelie był niemożliwy? Przecież to sprawa dla historyków.

Nie trzeba mówić publicznie, że osoba skazana przez sąd Sanhedrynu jednogłośnie na śmierć była uniewinniana (a sędziów było ponad 70!)? To sprawa dla znawców tematu.

Nie trzeba mówić, że Sanhedryn nie mógł obradować w nocy… No, bo po co mącić w głowach maluczkich.

Można mnożyć ustalenia biblistów i historyków, które skłaniają do myślenia. Problemy te nie są upubliczniane, nie są dyskutowane. Dlaczego? Czy myślące społeczeństwo jest niepożądane? Czy myślący parafianin to problem?

Czasem jednak ktoś się wychyli, tak jak ks. prof. Michał Czajkowski i uchyli maluczkim rąbka tej wiedzy. Ksiądz Czajmowski w znakomitej książce pt. „Lud przymierza”, napisał, że „Mateuszowe ‘Krew Jego na nas i na dzieci nasze!’ uspokajało sumienia chrześcijańskie także wtedy, kiedy się krew żydowska lała…” /Lud Przymierza, s. 89, Biblioteka „Więzi”, Warszawa 1992/. Napisał to jako podsumowanie rozdziału, w którym wcześniej tłumaczy, że „Izrael bierze na siebie krew Jezusa (Sitz im Leben – czyli usytuowanie, nie w historii, lecz w teologicznej refleksji ewangelisty: jest to teologumenon, czyli wypowiedź teologiczna, a także etiologia, czyli zbudowanie sceny dla wytłumaczenia końca Izraela)” /tamże, s. 85/.

Profesor osadza nauczanie Mateusza w kontekście historycznym i wyjaśnia kogo ono dotyczy: „Ten teologiczny (deuteronomiczny) schemat »spowiedzi generalnej« Izraela i wewnątrzizraelskiej krytyki przenosi Mateusz – w sytuacji, którą na początku poprzedniego akapitu wspomniałem – na materiał ewangeliczny. Przenosi – na rzecz Kościoła! […] W swym dziele nie zajmuje się Izraelem, lecz Kościołem […] To co gubiło Izraelitów, gubi dziś nas… Mateusz jest prorokiem (kontestatorem) Kościoła, wewnątrz Kościoła” /tamże. s. 86/.

Ten theologumenon to wtręt do ewangelii, mający pierwotnie zupełnie inny zamysł, niż jego przeszły i wciąż współczesny (czego dowodzi dyskusja wokół „Pokłosia”) odbiór. Słowa, które Kościół powinien odnosić do siebie, odnosił do Żydów, czyniąc je orężem w walce z Izraelem.

Który z kościołów chrześcijańskich w imię poszukiwania prawdy zmierzy się z podwalinami swojej denominacji? Bo przecież do tego dochodzimy, gdy zaczynamy myśleć. Rodzą się pytania. Na czym ma polegać dialog chrześcijańsko-żydowski? Czy chrześcijaństwo może istnieć bez nienawiści do Żydów? Czy islam może istnieć bez nienawiści do „narodu wybranego”?

W ostatnich Konfrontacjach w dyskusji na tematy antysemityzmu ks. Wacław Oszajca SJ wytłumaczył, że właśnie w taki sposób, poprzez brak reakcji na antysemickie wypowiedzi słuchaczy na antenie, Radio Maria szerzy antysemityzm. Niestety prof. Ireneuszowi Krzemińskiemu nie dane było dokończyć swojej myśli, że Kościół w Polsce nie rozprawił się z antysemityzmem.

Dokąd osoby, czy instytucje zajmujące się nauczaniem moralności, stawiające siebie w wielu sprawach w roli autorytetów i arbitrów, będą milczeć w sprawach antysemintyzmu, rasimu i ksenofobii, dotąd milczenie to odbierać trzeba jako ciche przyzwolenie na taki stan rzeczy.

Pojedyncze wypowiedzi dla mediów nie zmieniają praktyki i programów nauczania. Nie zmienią rosnącego antysemityzmu, o czym w Konfrontacjach powiedziano wyraźnie. Polecam wysłuchanie całości.

Uważam, że właśnie takie jest pokłosie „Pokłosia”. Obnaża ono istniejącą rzeczywistość.