„Żałuję, że powiązałem Polskę z Niemcami. Państwo polskie nie ponosi odpowiedzialności za okrucieństwa, których dopuszczali się naziści” – napisał szef FBI James Comey w odręcznym liście do ambasadora RP w Waszyngtonie Ryszarda Schnepfa, donosi TVP.info, podkreślając, że nie padło słowo przepraszam.

Czy James Comey ma za co przepraszać? Czy rzeczywiście powiązał państwo polskie ze zbrodniami Niemców? Tłumaczenie całego tekstu bez komentarza zamieszcza Gazeta Wyborcza: Co szef FBI Jamesa Comey powiedział w amerykańskim Muzeum Holocaustu [CAŁY TEKST MOWY].

Powyższe zdjęcie wyświetlam ze strony: http://www.tvp.info/19775452/zaluje-ze-powiazalem-polske-z-niemcami-szef-fbi-napisal-do-polskiego-ambasadora-slowo-przepraszam-jednak-nie-padlo

Stara prawda mówi, że tekst wyrwany z kontekstu to pretekst. Jeśli chcecie wyrobić sobie swoją opinię, polecam lekturę całego przemówienia – nie jest długie.

Comney zastanawia się nad mechanizmami, które odczłowieczają. Holokaust jest da niego: …najbardziej przerażającym przejawem człowieczeństwa – naszej skłonności do zła, skłonności do moralnego upadku.

W tym kontekście, w następnym zdaniu mówi: To dlatego wymagam od każdego nowego agenta specjalnego FBI i analityka wywiadu, żeby przyszli do Muzeum [Holokaustu]. Oczywiście chcę, żeby dowiedzieli się o nadużyciach władzy na skalę zapierającą dech w piersiach. Jednak zależy mi też, żeby stanęli przed czymś o wiele bardziej bolesnym i niebezpiecznym: żeby ujrzeli człowieczeństwo. Do czego jesteśmy zdolni.
Chcę, żeby zobaczyli, że chociaż na czele tej rzezi stali ludzie chorzy i źli, to jednak do tych chorych i złych ludzi dołączyli i podążyli za nimi inni – tacy, którzy kochali swoje rodziny, zanosili zupę choremu sąsiadowi, chodzili do kościoła i wspierali dobroczynność.

Dobrzy ludzie pomogli wymordować miliony. I to jest najbardziej przerażająca ze wszystkich lekcji – ta, która mówi, że to nasze człowieczeństwo sprawiło, iż poddaliśmy nasz indywidualny osąd moralny grupie, ryzykując, że przejmie go zło. Że zostanie zastraszony przez władzę. Że zostaniemy przekonani niemal do wszystkiego.

Mordercy i ich wspólnicy z Niemiec, Polski i Węgier, i tak wielu, wielu innych miejsc, uważali, że nie robią niczego złego. Wmawiali sobie, że robią to, co trzeba, co muszą zrobić. Właśnie tak postępują ludzie. I właśnie to powinno nas naprawdę przerażać.

To dlatego wysyłam naszych agentów i analityków do Muzeum.

Dzisiaj człowiek żałuje, że wspomniał o Polakach. Nota bene, nie słyszę nic na ten temat, by Węgrzy zareagowali tak alergicznie. Może dlatego, że oni rzeczywiście byli pomocnikami Hitlera – jako państwo.

Czy rzeczywiście ogólnoludzkie stwierdzenia Comeya nie dotyczą Polaków? Czy nie było wśród naszych rodaków szmalcowników i innych szumowin? Każdy zgodzi się z tym, że byli. Tyle, że Comey mówi o tych, którzy z natury nie byli wyrzutkami społeczeństwa, ale o tych, którzy uważali, że można zabić człowieka, bo na to pozwala „prawo” i dalej uważali się za dobrych ludzi.

Istnieje książka, napisana przez Stefana Zgliczyńskiego, o tytule mocnym, zbyt mocnym i generalizyjącym, co zauważa wielu publicystów, pt. „Jak Polacy Niemcom Żydów mordować pomagali”. Można nie zgodzić się konkluzjami autora, choć czasem jest to trudne, jeśli w ogóle możliwe, ale nie sposób przejść do porządku dziennego nad statystykami dotyczących mordów na Żydach dokonanymi przez Polaków.

„Ilu Żydów, w przeważającej większości obywateli polskich, padło ofiarą swoich rodaków Polaków? Krzystof Persak liczbę ofiar polowania na Żydów  w Generalnej Guberni i Okręgu Białystok, w którym udział wzięli Polacy, polowania, które na dobre zaczęło się po zamknięciu i likwidacji gett, ocenia na 'co najmniej 120 tysięcy’ i twierdzi, że 'ofiarą denuncjacji i zabójstw, za które odpowiedzialność ponosili Polacy, padły dziesiątki tysięcy Żydów'” /Stefan Zgliczyński, „Jak Polacy Niemcom Żydów mordować pomagali”, Wydawnictwo Czarna Owca, Warszawa 2013, ss. 193-194/.

Problem na który zwraca uwagę szef FBI jest głęboki i ogólnoludzki. Człowiek może sobie wmówić, że robi dobrze. Nie ważne, czy jest prostym chłopem, wykształconym politykiem, księdzem, czy pastorem.

Może jeden przykład z książki „Skazani na Zagładę” Rachmiela Frylanda (wydanie elektroniczne dostępne jest tutaj): „W niedzielny poranek zabrałem swoje rzeczy i wróciłem do Warszawy licząc na to, że w zborze niemieckich baptystów znajdą się jacyś serdeczni bracia, mogący mi pomóc. Podczas nabożeństwa nie mogłem się nadziwić zmianom, jakie zaszły w tym mężu Bożym, który jeszcze nie tak dawno odważnie i szczerze głosił Słowo Boże. Teraz jego kazanie było opisem zwycięstw i wielkości fuhrera Adolfa Hitlera oraz uroczystości pod Bramą Brandenburską, upamiętniających zajęcie Paryża przez armię niemiecką. […] Patrzenie na przemianę, jaka dokonała się w tych ludziach od czasu, gdy widziałem ich ostatni raz, było bardzo gorzką lekcją o ludzkiej niestałości. /Rachmiel Fryland, „Skazani na zagładę”, Wydawnictwo Sofer, Kraków 2003, s. 56/

Szkoda, że Polacy nie zrozumieli przemówienia szefa FBI.

Nie można zaprzeczyć, że Hitler miał pomocników. O ile Polaków w tym względzie nie reprezentował rząd (nie mieliśmy do czynienia z instytucjonalnym antysemityzmem, a rząd Polski na uchodźctwie potępiał wszelkie przejawy współpracy z Niemcami w tym względzie), to inne kraje oficjalnie były pomocnikami Hitlera. Polecam bardzo dobry materiał w tym względzie, noszący tytuł: Europejski ranking morderców Żydów z kanału Zakazane historie na YouTube. Autor tego materiału podaje statystyki przypadające na poszczególne kraje Europy, które mordowały Żydów, swoich współobywateli, a także obywateli Państw okupowanych przez blok faszystowski.