SS-mani mieli wytatuowaną grupę krwi na lewym przedramieniu od wewnątrz blisko pachy, dlatego aliantom łatwo było ich zidentyfikować. Na filmie „Polowanie na nazistów” (udostępnionym przez Newsweek na vod.pl) widać jak każą podnosić Niemcom obnażoną lewą rękę (co widać na powyższym kadrze tego filmu) by wyłapać SS-manów.
To właśnie do tego faktu nawiązuje autorka Harrego Pottera, umieszczając tzw. „mroczny znak” (ang. dark mark) na wewnętrznej stronie lewego przedramienia „Śmierciożerców”.
Nazwa „Śmierciożercy”, użyta przez autorkę przygód Harrego Pottera, nawiązuje wprost do zbrodniczej działalności SS – organizacji będącej dla niej, jak się zdaje, pierwowzorem zła kryjącego się za zbrodniczą działalnością Śmierciożerców. Przypomnę w tym kontekście, że Międzynarodowy Trybunał Wojskowy w Norymberdze uznał w 1947 SS (Schutzstaffel) za organizację zbrodniczą, jak i to, że oddziały SS stanowiły załogi obozów koncentracyjnych. Czy to przypadek, że J.K. Rowling tworząc wizerunek „mrocznego znaku” zaadaptowała „Totenkopf” (niem. głowa śmierci) znajdujący się na czapce SS-manów? Nie przypuszczam.
Patrząc na całość jej pracy, widać zamysł filozoficzny. Osadzenie wydarzeń w świecie fantasy jest zabiegiem przyciągającym młodego czytelnika. Zabiegiem skutecznym i nie oderwanym zapewne od współczesnej popularności tego gatunku. Niestety, to umiejscowienie wydarzeń w świecie czarodziejów pozwala na wytaczanie armat przeciwko autorce. I wiele osób, najczęściej, jeśli nie w stu procentach, tych, którzy nie czytali jej książek, czynią z niej deprawatorkę młodzieży występującą do tego przeciw Bogu, bo chwalącą magię. Sam należałem do tego grona, więc wiem o czym mówię.
Oj tak, naczytałem się niepochlebnych opinii i artykułów. I po ich przeczytaniu myślałem, że coś wiem i mam prawo się wypowiadać w temacie. Usta zamknął mi kolega z pracy, zadając pytanie: „A czytałeś?”. Powiedział mi, że czytał – i to z zapartym tchem – i poleca każdemu, a zarzuty uważa za stek bzdur. I tak zostało przez jakiś czas. W międzyczasie córka czytała Harreggo pokątnie wiedząc, że nie jestem zwolennikiem tych książek, a potem oglądnęliśmy jedną z części w telewizji i nie zobaczyłem tam niczego bulwersującego. Gdy syn był w wieku 10 lat, kiedy to dzieci zaczynają czytać te książki, znalazł się w szpitalu. Pojawił się tam także 18-latek, który namiętnie czytał Harrego i zaraził tym mojego syna. Aby być pewnym co to za książki, zapytałem Mikołaja – to imię tego młodzieńca – o opinię na temat zarzutów dotyczących tych książek. Roześmiał się i powiedział, że to nie są książki o magii, ale o przyjaźni, wierności i miłości. Wiedział co mówi, bo czytał je właśnie czwarty raz.
Tak się złożyło, że leczenie uniemożliwiło czytanie mojemu synowi, ale z chęcią słuchał. Tak więc przeczytałem mu wszystkie książki o Harrym Potterze od deski do deski na głos. I jestem pod wrażeniem. Książki rosną wraz z dzieckiem. Z tomu na tom poziom jest coraz wyższy, a poruszane problemy rozwijane są dogłębnie. I tutaj muszę powiedzieć, że Mikołaj nie powiedział mi o innym aspekcie tych książek. Dzieło pani Rawling to dzieło antyrasistowskie i antyfaszystowskie w pełnym tego słowa znaczeniu. A wracając do zamysłu filozoficznego autorki, jest on obecny od samego początku. Odniosę się tylko do kwestii rasizmu, obecnego w świecie stworzonym przez autorkę, choć wiele innych kwestii zasługuje na uwagę – choćby te, poruszone przez Mikołaja. Są w nim czarownicy półkrwi, tacy nazistowscy „podludzie”, charłacy i mugole, którzy nawet nie zdają sobie sprawy z istnienia świata czarodziejów oraz pełnej krwi czarownicy – „rasa panów”. Świat, który stworzyła jest światem, który walczy z nazizmem, uosabianym przez czarodziejów Lorda Voldemorta, który niczym Adolf Hitler ma swoich wiernych współpracowników i rzesze zwolenników.
Bądźcie pewni, że wasze dzieci po przeczytaniu tych książek nie będą rasistami. No, i nie zostaną czarodziejami!
Oczywiście, wielu ludzi owładniętych jest przemożną potrzebą utożsamiania się z bohaterami oglądanych filmów, czy czytanych książek. I tak, jak świat „Gwiezdnych wojen” ma swoich fanów, tak świat czarodziejów inspirowanych Harrym Potterem ma go również. To jednak nie zmienia faktu, że są to wątki poboczne, nakręcane przez producentów filmów i producentów gadżetów związanych z filmami, a same książki niosą z sobą treści piękne i wzniosłe. To prawda, że w bajkowym świecie pani Rowling nie ma Boga. Ale to nie umniejsza wartościom ogólnoludzkim płynącym z lektury jej książek. To takie książki dla współczesnego obywatela krajów wysoko uprzemysłowionych, książki pokazujące dokąd zmierza ludzkość. Obawiam się nawet, że to książki dla dorosłych, tyle, że to dzieci lepiej je rozumieją. To takie ewangeliczne: „jeśli się nie staniecie jak dzieci…”.
Wrócę do tytułowego tatuażu. W Biblii, a dokładnie w parszy Kidduszin czytanej w tę sobotę, znajdujemy przykazanie: „Nie będziecie robić sobie nacięć na swoim ciele dla martwego człowieka [z powodu żałoby] ani nie będziecie robić sobie tatuaży. Ja jestem Bóg.” (Wajikra [Kapłańska] 19:28)
Powszechnie znanym faktem jest, że naziści umieszczali numer na lewej ręce więźniów w formie tatuażu. Nie jestem pewien czy nie zdawali sobie sprawy, że dla Żydów było to przestąpienie przykazania, bowiem wiele z ich akcji wymierzonych przeciwko Żydom odbywało się właśnie w taki sposób, by urazić ich uczucia religijne i sprawić, by byli bardziej uległymi.
Ten numer na ręce nie pozwalał im zapomnieć o tym czym była Zagłada (hebr. Szoah). Nie zapominajmy o tym czym jest faszyzm!
Rosja utrzymuje swoich obywateli w przekonaniu, że wyzwolili świat od faszyzmu. Tymczasem sama staje się faszystowskim państwem. Natomiast obywatelom wmawia, że Ukraina, Europa i Ameryka to źródło zagrażającego im faszyzmu, a Rosja jest gwarantem pokoju i bezpieczeństwa Rosjan. Jest to typowa projekcja zbiorowa, która towarzyszy wszystkim państwom totalitarnym. Podobnie Niemcy utrzymywali, że to Żydzi chcą zawładnąć światem, gdy tymczasem to było ich pragnienie. Sami Niemcy nie nazywali tego wprost, ale racjonalizowali sytuację, twierdząc, że chodzi im o należną Niemcom przestrzeń życiową.
Dlatego zachęcam do obejrzenia filmu: „Polowanie na nazistów”.