W 1894 roku rosnącą uwagę prasy europejskiej budziły wydarzenia w Galicji, skąd donoszono, że bandy chrześcijańskiego motłochu, podburzane przez pewnego księdza, napadają na Żydów i rabują ich dobytek, dlatego kardynał Rampolla wysłał depeszę do nuncjusza w Wiedniu z prośbą o zbadanie sprawy.
„Ksiądz Stojałowski, donosił nuncjusz, jest szlachcicem i byłym jezuitą. »To człowiek obdarzony nieprzeciętną inteligencją, utalentowany pisarz i znakomity mówca«. Stojałowski »stoi na czele ruchu socjalistycznego w Galicji. Agituje wśród chłopów, którzy go wielbią i wspierają finasowo. Podburza wieś, szerzy nienawiść do bogaczy i biskupów, chce zniszczyć ich autorytet. A wszystko to czyni, twierdząc (z wielką hipokryzją i na szkodę ludności wiejskiej), że upowszechnia nauki Ojca Świętego w dziedzinie socjalizmu«”. A miał się czym podpierać, bowiem przed kilku laty odwiedził Watykan, gdzie otrzymał zaszczytny tytuł monsignore. „Jak informował Agliardi, trzech biskupów galicyjskich nadesłało mu ostatnio depeszę ze skargą na księdza”. /David I. Kertzer „Papieże a Żydzi”, Wydawnictwo W.A.B, Warszawa 2005, s. 232/
W życiorysie księdza Stanisława Stojałowskiego zamieszczonego w polskiej Wikipedii próżno szukać informacji o jego dokonaniach na polu antysemityzmu. Choć Polscy biskupi postulowali odebranie Stojałowskiemu godności kapłańskiej lub skazanie go na banicję, to było to związane raczej z jego zaangażowaniem w ruchu socjalistycznym. Nie jest łatwo odnaleźć informację, że Stojałowski został obłożony klątwą kościelną przez polskich hierarchów. Nieustające skargi na galicyjskiego księdza nuncjatura w Wiedniu lekceważyła jako oszczercze wymysły »prasy liberalno-żydowskiej«. Tymczasem wbrew opinii galicyjskich biskupów, po zbadaniu sprawy, papież Leon XIII w 1896 roku, po przedstawieniu sprawy Świętemu Oficjum, zdjął ze Stojałowskiego klątwę nałożoną przez polskich biskupów, wzywając go, by publicznie przysiągł posłuszeństwo swym kościelnym zwierzchnikom. „Ktoś taki, jak Stojałowski mógł okazać się pomocny, bardzo cenny”.
W 1897 roku doszło do kolejnych pogromów w Galicji (Patrz: Pogromy Żydów w Galicji w 1897 roku).
Rok po tych wydarzeniach w następujący sposób napisał o nich Antoni Fibich: „W sztabie swoim ma ks. Stojałowski przedstawicieli różnych gatunków broni, sam wypiera się antysemityzmu, ale ks. Szpunder jest jenerałem oddziału przeciw żydowskiego, sam panslawista, a z lekka i moskalofil, ma przy boku swoim szczerego patryotę Danielaka, który się tam znalazł, jak Piłat w Credo. Ma na okaz i wspaniałego szlachcica, który podobno jest bene natus et possessioncitus, a przytem wyznaje zasady graniczące blizko z socjalną demokracyą. Gdy nadto zważymy, że półurzędowym organem ks. Stojałowskiego jest ochrypły ze złości Głos Narodu, nie zadziwimy się, że wśród tego chaosu ciemna masa poszła za najłatwiej zrozumiałem i wykonalnem hasłem »hajże na Żydów«. I poszła na nich i setkami zapełniła więzienia, a publiczne place miasteczek dziesiątkami trupów zasłała, wśród których stoi niewzruszona, majestatyczna postać księdza Redaktora. Doprawdy żal serce ściska, gdy się widzi, że człowiek, który mógł dla ludu i narodu wiele dobrego zrobić, uniesiony pychą i zemstą za poniesione lub mniemane krzywdy, zawiódł lud na takie manowce. Są szlachetne usiłowania, które księdza demagoga sprowadzić usiłują na drogę, którą kroczyć powinien”. /Antoni Fibich, „Rozruchy antyżydowskie”, Mielec, nakładem autora 1898, ss.8-9/ Cała książka znajduje się pod adresem http://rcin.org.pl/Content/15173/WA248_32064_F-21-938_fibich-rozruchy-o.pdf
„…w 1898 roku, kiedy przeciw złotoustemu księdzu ponownie podniosły się protesty, sekretarz zmuszony był powtórnie rozpatrzyć problem. Tym razem – w związku z falą przemocy, która objęła Galicję – z prośbą o interwencję zwrócił się do Watykanu rząd Austrii”.
„Nowy nuncjusz w Wiedniu zmuszony był odpierać zarzuty wysuwane przez ministrów rządu austriackiego, którzy twierdzili, że Watykan ponosi odpowiedzialność za antysemickie rozruchy w Galicji. Dwudziestego trzeciego czerwca Taliani na piśmie poinformował sekretarza stanu o ostatnim nieprzyjemnym spotkaniu z hrabią Agenorem Gołuchowskim juniorem, ministrem spraw zagranicznych Austro-Węgier. »Wielce byłem wczoraj zdumiony – pisał nuncjusz – gdy hrabia Gołuchowski z niezwykłym poruszeniem surowo potępił działalność wspomnianego księdza [Stojałowskiego], twierdząc, że odpowiada on za rozruchy i zabójstwa«”.
Nuncjusz odrzucił „niesprawiedliwe zarzuty” i przedstawił pogląd, że winę za pogromy w Galicji ponoszą sami Żydzi. Jednak zarzuty austro-węgierskiego ministra, Polaka i katolika, wywołały wzburzenie Watykanu. Kolejna „Rosnąca fala pogromów w Galicji spowodowała nasilający się kryzys w Wiedniu. Jak pisał nuncjusz, doszło do tego, że sam cesarz wyraził niezadowolenie w związku z zaistniałą sytuacją”, sytuacją, którą uspokoiło dopiero „ogłoszenie w Galicji stanu wyjątkowego”.
„Rząd Austrii na próżno ponawiał apele, by Watykan zdyscyplinował Stojałowskiego”. „Gołuchowski zarzucił nuncjaturze, że chroni Stojałowskiego przed sankcjami dyscyplinarnymi Watykanu”. „… hrabia zgłosił nuncjuszowi nowy problem. Z ubolewaniem mówił o zagrożeniu, jakie stwarza jedna z nowych jezuickich gazet, której »napastliwy antysemityzm rodzi nienawiść do Żydów«”.
„Odpowiedziałem hrabiemu – pisał nuncjusz – że Żydzi sami świetnie wiedzą, iż największą nienawiść do nich wywołują lichwa oraz prowokacje, których się dopuszczają, więc naprawdę nie wierzę, by prasa mogła mieć w tym jeszcze jakiś udział”. Może więc kolejny wpis dotyczący antysemityzmu poświęcony będzie prasie katolickiej.
Na zakończenie jednak przytoczę opinię zakonnika, dobrego znajomego Stojałowskiego, którego nuncjusz poprosił o opinię na temat odpowiedzialności księdza Stanisława za antysemickie rozruchy w Galicji. Zakonnik ów w swoim liście zwalniał Stojałowskiego od tej odpowiedzialności, jednak „Nie zamierzał utrzymywać, że Stojałowski nie jest antysemitą: »Ksiądz Stojałowski jest antysemitą bez cienia wątpliwości, podobnie jak antysemitą jest Lueger i wszyscy księża dobrej woli w Galicji. Jakże bowiem katolik, widząc bezczelność tutejszych Żydów, ma nie poczuć się w obowiązku, by zapobiegać niegodziwym działaniom na szkodę moralności, których dopuszczają się galicyjscy Żydzi«”. /David I. Kertzer „Papieże a Żydzi”, Wydawnictwo W.A.B, Warszawa 2005, ss.233-236/