Pewien starszy Żyd opowiedział mi kiedyś krótką historię ze swego dzieciństwa. Gdy był ze swoim ojcem w synagodze, zapytał go co oznaczają słowa modlitwy – wypowiedział jej fragment po hebrajsku – niestety nie znam hebrajskiego, więc nie mogę ich przytoczyć, ale nie o to chodzi. Jego ojciec odpowiedział mu wtedy: »Jakbym wiedział co te słowa znaczą, to byłbym rabinem«. Ta przedwojenna, nieco zabawna historia, obrazuje stan języka hebrajskiego do II wojny światowej. Był on językiem w którym modlono się w synagogach, ale większość Żydów go nie znała. Modlitwa płynęła z serca. I tak od wielu wieków, gdyż Żydzi aszkenazyjscy mieszkający na wschodzie Europy (Aszkenaz oznacza Niemcy, skąd Żydzi przybyli do Polski uciekając przed prześladowaniami) posługiwała się językiem jydysz, który powstał w Niemczech ok. X wieku i jest mieszaniną dialektu średnio-wysoko-niemieckiego z dodatkiem elementów hebrajskich, słowiańskich i romańskich. Z kolei Żydzi sefardyjscy mieszkający w Europie zachodniej i w krajach arabskich(Sefard oznacza Hiszpanię) posługiwali się językiem ladino, który powstał jako dialekt języka hiszpańskiego po wygnaniu Żydów sefardyjskich z Półwyspu Iberyjskiego w XV wieku. Języki te zachowały się do dzisiaj w społecznościach żydowskich.
Syjoniści nie mówią w imieniu wszystkich Żydów – tak twierdzi spora część Żydów. A na dodatek, nie mówią po żydowsku! Co prawda szczycą się, że ożywili martwy język hebrajski, ale historia jest nieco inna niż twierdzenia ich propagandy. Stąd niniejszy wpis dotyczył będzie języka hebrajskiego – leszon ha-kodesz, świętego języka modlitwy i studiów na Torą, języka za pomocą którego został stworzony świat.
Ruch syjonistyczny od początku był ruchem nacjonalistycznym, a podstawowym, organicznym składnikiem nacjonalizmu jest język. „Dla krytyków syjonizmu odrodzenie języka hebrajskiego nie miało nic wspólnego z ciągłością życia żydowskiego, przeciwnie, stanowiło kolejny bunt przeciwko tradycji” – pisze w swojej książce, pt. „W imię Tory”, Yakow M.Rabkin. I dalej: „Niektórzy z nich protestowali przeciwko profanacji języka świętego; inni dostrzegali w nim spisek w celu zawłaszczenia i zdeformowania języka, który był nośnikiem tradycji. Świeckie odrodzenie języka hebrajskiego rychło wywołało gniew wielu autorytetów rabinicznych, które postrzegały je jako szczególnie przewrotny atak na judaizm…”. „Zwycięstwo hebrajskiego nad jidysz nie było zwycięstwem jednego języka nad drugim, lecz raczej zwycięstwem ideologii odrzucającej wygnanie i stawiające sobie za cel utworzenie »Nowego Człowieka Hebrajskiego«. Według intelektualisty izraelskiego Boaza Evrona »syjonizm jest rzeczywiście zaprzeczeniem judaizmu«”.
Hebrajska nowomowa
„Twórcy nowego języka przetworzyli język hebrajski przez nadanie nowych, świeckich znaczeń tradycyjnym pojęciom judaistycznym. Eliezer Ben Jehuda (1858-1922), pomysłodawca odrodzenia hebrajskiego, studiował początkowo w tradycyjnej szkole żydowskiej na terenie Imperium Rosyjskiego. W wieku siedemnastu lat doświadczył niebiańskiej wizji odrodzenia narodowego w Ziemi Izraela. Utworzenie nowego języka narodowego stało się jego głównym celem. […] W otwartym buncie przeciwko judaizmowi promował sekularyzację języka jako środek do ukształtowania »Nowego Człowieka Hebrajskiego«. W ten sposób np. słowo bitachon oznaczające ‘ufność Bogu’ zaczęło oznaczać ‘bezpieczeństwo’ w sensie wojskowym. […] Mesjanistyczny termin kibuc galujot ‘gromadzenie wygnanych’ zyskał nowe znaczenie ‘imigracja’; misznaickie określenie karen kajemet ‘trwały zasób’, które oryginalnie oznaczało gromadzenie zasług na przyszłe życie, zostało przekształcone w nazwę Żydowskiego Funduszu Narodowego, instytucji finansowej ruchu syjonistycznego. Inny przykład to agada, która oznacza etyczne i inspiracyjne – a nie prawne – części Talmudu. We współczesnym hebrajskim agada znaczy tyle co ‘legenda’, fikcyjna historia”.
„Władimir Żabotyński […] zatytułował podręcznik do hebrajskiego dla początkujących Tariag Milim (613 słów), który to tytuł nawiązuje do 613 micwot (Tariag Micwot), które – zgodnie z tradycją żydowską – są kompletną liczbą przykazań Tory”.
„Większość antysyjonistów – pisze dalej Rabkin – nie chce mówić po hebrajsku, a fakt ten skomplikował moje wywiady z nimi. Ponieważ nie mówiłem w jidysz, języku używanym przez większość pobożnych Żydów, musiałem przystąpić do naszych wywiadów w leszon ha-kodesz. Wyjaśnili mi swoją odmowę prowadzenia rozmowy w izraelskim języku narodowym, czyniąc pewne ogólne stwierdzenie na temat Państwa Izrael: »Zamiast uświęcać to, co świeckie – co jest naszym głównym zadaniem na tym świecie – syjoniści profanują to, co święte«”.
„Większość charedim [pobożnych Żydów, dosł. ‘bojących się Boga’] unika izraelskiego hebrajskiego i wiąż używa tradycyjnej wymowy podczas modlitw. Mimo, że są one recytowane po hebrajsku, świecki Izraelczyk byłby w stanie zrozumieć w jemeńskiej, chasydzkiej czy litewskiej synagodze jedynie kilka słów”.
„Dla oponentów syjonizmu Ziemia Izraela i język hebrajski nie są »skarbem narodowym«, jak uważają założyciela syjonizmu w duchu europejskiego nacjonalizmu. Neologizm modelet, ‘ojczyna’, jest dla antysyjonistów imitacją , która podkopuje fundamenty judaizmu. […] »Dla nas Ziemia Izraela nie jest ojczyzną. […] Nie do pomyślenia jest, aby proste posiadanie Ziemi Izraela mogło uczynić z nas naród«, stwierdził Rabbi Wasswrman. […] »Ziemia Obiecana« może być zatem rozumiana nie jako należąca do tych, którzy otrzymali obietnicę, lecz do Tego, który ją dał. Klasyczny komentarz do pierwszego wersetu Pięcioksięgu jasno obrazuje sedno: Tora zaczyna się od historii stworzenia, potwierdzając, że cały świat, łącznie z Ziemią Izraela, należy wyłącznie do samego Boga (Kpł 25,23). Tradycja określa więc jasno relację do Ziemi. […]
Relacja ta była często porównywana do relacji małżeńskiej: trwa tak długo, jak małżonkowie przestrzegają pewnych zasad. Jeśli ich nie przestrzegają, następuje rozwód. Określenie modelet eliminuje subtelną wrażliwość, z jaką żydowska tradycja odnosi się do Ziemi Izraela”.
/Cytaty z: Yakow M.Rabkin, „W imię Tory”, Wydawnictwo Akademickie DIALOG, Warszawa 2007, ss. 76-85/
Nie dziwią więc demonstracje domagające się wolności religijnej w „państwie Izrael”, po tym gdy w 2014 roku Kneset narzucił służbę wojskową ultraortodoksyjnym Żydom.
Przypomnę jeszcze swój wpis w temacie syjonizmu:
Zdjęcie nagłówka pochodzi ze strony: „Nie wszyscy Żydzi są syjonistami”.