„Zacznijmy od tego, że przede wszystkim Talmud nie jest książką. Słowo »księga« w odniesieniu do niego można używać jedynie w przybliżeniu, z braku lepszego, uzasadniając to faktem, że Talmud niewątpliwie przyjmuje postać kart zamkniętych między okładkami. W istocie rzeczy Talmud to sposób myślenia. To intelektualna idea, którą cechuje dynamizm i otwartość. To styl uprawiania nauki. To szacunek i zaufanie dla myślenia, które jest efektywne o tyle, ile udaje mu się pogodzić czynnik analitycznej ścisłości z czynnikiem żywiołowości.
Owszem, Talmud jest kompletnym wykładem Tory i w konsekwencji tego kompletnym wykładem świata: ucząc właściwego wypełniania przykazań, uczy jednocześnie wnikliwego myślenia o rzeczywistości we wszystkich jej aspektach. Należy jednak podkreślić, że Talmud kieruje się przy tym przekonaniem, że interpretacja jest rozumieniem w działaniu – innymi słowy, że rozumienie (świata i roli, jaka przypada w nim każdemu z nas z osobna, w czasie i miejscu, w którym przyszło mu żyć) jest zawsze dzianiem się przebiegającym w czasie. Zrozumienie nie jest dane czy osiągnięte raz na zawsze, nie zasklepia w sztywnej formie, lecz wymaga stale ponawianego wysiłku myślowego, jest bowiem aktywnym procesem, który może być wciąż doskonalony. Książki mogą dać tylko gotowe wykładnie, które, gdy minie ich czas, stają się przebrzmiałe. Dlatego twórcy Talmudu stworzyli taki konstrukt, który był i nadal jest w stanie zanegować temporalność i ograniczenie, które z niego wynika. Ocalili w ten sposób ideę i substancję Tory Ustnej, która jest duszą ożywiającą i stale aktywizującą tekst Tory Pisanej”. To fragment wstępu do „Talmudu Babilońskiego” wydanego pod redakcją rabina Sachy Pecarica przez Stowarzyszenie PARDES, Kraków 2010.
Gwodo Zlatkes, we wstępie do rozdziału Talmudu pt. „Czterech weszło do Pardes” zamieszczonego w Studia Judaica 4: 2001 nr 1-2(7-8) s. 115, napisał: „Talmud jest lekturą trudną, wymagającą cierpliwości i uwagi. Czasami trzeba kilkakrotnie przeczytać zdanie, by dostrzec, że np. przestawienie kolejności wyliczanych elementów, z pozoru stanowiące zbędne powtórzenie tego samego, jest w gruncie rzeczy podstawą kontrowersji. Przy czym sformalizowany język nie jest wcale pomocny, przeciwnie, dla kogoś, kto nie jest głęboko obznajomiony z regułami dyskusji, stanowi on dodatkową przeszkodę. Skąd bowiem zwykły czytelnik ma wiedzieć, że np. sformułowanie chchamim, (tłumaczone przeze mnie jako »uczeni…«) oznacza anonimową opinię, prawdopodobnie większości rabinów, podczas gdy rabanan, (»nasi uczeni…«) to opinia większości przeciwstawiającej się zdaniu indywidualnego autorytetu, zaś Achim Mirim, (»inni mówią«) to pogląd przypisany rabiemu Meirowi, w pewnym momencie ukaranemu przez kolegów anonimowością”. Talmud jest nazywany morzem (myśli i opinii) lub kosmosem. I tak jak księżyc jest widoczny dzięki temu, że odbija światło słońca, tak lektura Talmudu, dla czytelnika takiego jak ja, jest możliwa tylko dzięki komentarzom. Podobnie jest z czytaniem tekstu Biblii. Żydowskie tłumaczenia Tory z komentarzami ukazują chrześcijaństwu bogactwo znaczeń i otwierają oczy na duchowość Izraela ukrytą pod grubą warstwą uprzedzeń i tradycyjnych chrześcijańskich interpretacji tekstu. Rabin Sacha Pecaric zapowiada wydanie następnego wielkiego dzieła – tłumaczenia Psalmów. Zamierzam je kupić nie tylko ze względu na translację, której nie znam, ale przede wszystkim ze względu na komentarze.
A teraz nieco historii.
„Od zakończenia ostatecznej redakcji Talmudu Babilońskiego minęło już ponad pięćset lat. W swym rozproszeniu po całym świecie narodowi żydowskiemu towarzyszyła nie tylko Tora ale i ogrodzenie dookoła Tory tzn. Talmud. […] Historycy żydowscy są dziś zgodni, że nie było takiego dzieła, które byłoby poddane takim prześladowaniom, jakie były udziałem Talmudu na przestrzeni wieków. »Okładany klątwami, poddawany drakońskiej cenzurze państwowej i Inkwizycji, oskarżony i nicowany w publicznych, przymusowych dysputach, otoczony atmosferą podejrzeń, oczerniany i poddawany najniedorzeczniejszym oszczerstwom, wielokrotnie niszczony i publicznie palony na stosach, przetrwał, jak przetrwał jego naród obficie krwawiąc z ran«”. /Witold Tyloch „Opowieści mędrców Talmudu, Wydawnictwo Feniks, Gdynia 1993, s. 9 [cytat z Szymona Datnera: Losy Talmudu. W: Kalendarz Żydowski 5747 (1986-1987), s. 46]/
W 1869 roku wydano w Warszawie w Drukarni Gazety Polskiej tłumaczenie rozprawy, która pierwotnie umieszczona była w British Museum, następnie powtórzona w Revue Brittanique, w przekładzie Izaaka Kramstücka. Zacytuję z niej fragmenty, które choć pisane językiem staropolskim, dają obraz świadomości społecznej w wieku XIX, która w wieku Internetu niewiele się zmieniła w temacie znajomości Talmudu: „Może się wydać dziwnem, ale niemniej jest to prawdą, iż nie było nigdy książki bardziej zaniedbanej i o którejby więcej mówiono. Czytając świetny opis Talmudu zawarty w »Romancero« Heinego, możemy wybaczyć autorowi, że nawet nigdy nie widział przedmiotu swych pochwał etycznych. Heine odgadł prawdziwy Talmud instynktem nieomylnym poety z cytat; tak jak jego ziomek Schiller, który wzdychając napróżno za widokiem Alp, dał ich opis najświetniejszy i najwierniejszy. A ile z tych cytat wypływa istotnie ze źródła? Zbyt często i zbyt widocznie, że użyjemy sielskie porównania Samsona, są to jałówki już zużyte, umęczone, (owe »pociski płomienne szatana; Tela ignea Satanae«) owe »Abgezogener Schlangenbalg« [wylina, skóra z węża ściągnięta] i całe ich jadowite pokrewieństwo, które zostało raz jeszcze zaprzągnięte do wozu przez kilku uczonych. Mówimy »uczonych«, gdyż ogół czytelników wierzy jeszcze wielom z nich, jak kapucynowi Henrykowi de Seyne, że Talmud nie jest książką, ale człowiekiem: »Ut narrat Rabbinus Talmud« [Jako rzecze Rabin Talmud] wykrzykuje i tonem tryumfującym wyjawia swój argument. Otóż między tymi, którzy wiedzą, że Talmud nie jest rabinem, iluż jest takich u których ten wyraz budzi co więcej nad ideę najbardziej nieokreśloną? Kto go napisał? jaki jest jego zakres? jaka jego data? co on zawiera? gdzie się zjawił? Pewien współczesny porównał go do sfinxa, ku któremu wszyscy ludzie, za dni naszych zwracają swój wzrok. Jedni z żywą ciekawością, drudzy ze smętną niepokornością. Ale dlaczegoż nie wyrwać mu jego tajemnicy? dokąd mamy poprzestać na tych cytatach tysiąc razy powtarzanych, i tysiąc razy niestosownie? […]
Talmud usprawiedliwia w zupełności słowa Horacego: Habent sua fata libelli [książki mają swoje losy].
W istocie nie dziwmy się, że dobry kapucyn, o którym wyżej wspomnieliśmy, wziął go za człowieka. Odkąd istnieje, nim nawet otrzymał postać dotykalną, Talmud widział się traktowanym tak jakby mógł być traktowany człowiek. Był wyganianym, więzionym, palonym więcej niż sto razy. Od Justyniana, który począwszy w r. 553 (po Chr.) uczynił mu zaszczyt wypędzenia go przez oddzielną novellę (novella 146) aż do Klemensa VIIIgo i po nim w ciągu więcej niż tysiąca lat, władze świeckie i duchowne, papieże i antypapieże współubiegali się w rzucaniu klątw, bull i edyktów wytępienia przeciwko tej nieszczęśliwej księdze. W ciągu peryodu niespełna 50-letniego w drugiej połowie XVI wieku, Talmud był palony niemniej jak 6 razy a to nie oddzielnymi egzemplarzami, ale całymi massami i pełnemi wozami naraz. Juliusz III ogłosił swą proklamacją przeciwko temu co dziwacznie nazywał Talmud Gemaroth w latach 1553 i 1555, Paweł VI w r. 1559, Pius V w r. 1566, Klemens VIII w latach 1592 i 1599. Przestrach jaki Talmud wywierał był ogromny”.
W 1936 roku Tadeusz Zaderecki wydał książkę pt. „Talmud w ogniu wieków”. Poniżej fragmenty ze wstępu i z zakończenia, dające wyobrażenie o losach tek księgi w wiekach minionych. Przepraszam za brak wskazania cytowanych stron, dysponuję jedynie wersją elektroniczną.
Fragment wstępu: „I może zagadnienie Talmudu byłoby nigdy nie powstało wśród społeczeństw chrześcijańskich, gdyby nie stworzył go Żyd z pochodzenia, przechrzta francuski Mikołaj Donin, czy też Dunin. Ów Donin, obłożony chejremem przez współwyznawców za swe religijne herezje, straciwszy wszelkie źródła do życia, poprzysiągł Żydom zemstę. Zdecydowawszy się więc przyjąć chrzest, począł oskarżać Talmud przed duchowieństwem i władzami francuskimi. Nie zaprzestał i działalności agitacyjnej wśród ludu, doprowadził więc rychło do tego, że w kilku miejscowościach wybuchły krwawe zamieszki przeciw żydowskie. To jednak zemście Donina nie wystarczyło. Zapragnął wypłynąć na szersze wody. Zaopatrzony w listy polecające, udał się do papieża Grzegorza IX i przedłożył mu oskarżenie Talmudu w trzydziestu pięciu punktach.
Oskarżenie to ustaliło metodę całego „żydoznawstwa” na przyszłość. Donin powydzierał szereg zdań talmudycznych z kontekstu, niektóre przełożył tendencyjnie, wszystkie zaś opatrzył złośliwym komentarzem. I tak stworzył pozór „dowodów”, jakoby Talmud przekręcał Biblię, jakoby ją w cień usuwał, jakoby Bogu bluźnił, chrześcijaństwo obrażał, wrogo i bluźnierczo odzywał się o Jezusie i Marii, uczył głupstw różnych, był szkołą fałszywej przysięgi i t.d. Przede wszystkim zaś bił Donin w to, że gdyby nie Talmud, nawrócenie Żydów byłoby rzeczą łatwą. Oparty o tę denuncjację, kazał Grzegorz IX wygotować pismo do biskupów kilku krajów, gdzie cytując punkty Donina, poleca konfiskat egzemplarzy Talmudu z synagog i domów żydowskich i złożenie ich w ręce Dominikanów lub Franciszkanów. Osobno otrzymali rozkaz prowincjałowie tych zakonów, by zorganizować zbadanie tekstów Donina drogą dysputy i o ile zarzuty te okażą się słuszne, by Talmud publicznie spalić. Władza świecka ma być w tym pomocną duchownej. Na miejsce dysputy naznaczył papież Paryż, kolebkę najwybitniejszych Tossafistów. Rządy wszystkich krajów pominęły rozkaz Grzegorza milczeniem, jedna tylko Francja zakrzątnęła się dokoła jego realizacji.
Na obrońców Talmudu naznaczono rabinów Jechiela Vivo z Paryża, Samuela b. Salomo z Chateau Thierry, Mojżesza z Coucy i Judę b. Dawida z Melun. Jako jej teren obrano pałac królewski, mówcą naznaczono Jechiela, ponieważ władał dobrze łaciną, termin zaś dysputy ustalono na dzień 25 czerwca 1240. Prowadziła dysputę królowa Blanka w otoczeniu grona biskupów i Dominikanów. Donin, pragnąc z góry urobić nastrój, zwrócił się do Jechiela z apelem „by nie kręcił”, poczym dopiero powtórzył swe oskarżenie.
Z godnością bronił Jechiel Talmudu. Wykazał fałszerstwa Donina, dokonywane przez złośliwe opuszczenie pewnych słów z oryginalnego tekstu, jak np. w traktacie Soferim: „Najlepszego z gojów na wojnie zabij”, gdzie Donin, opuściwszy rozstrzygające słowa „na wojnie”, uzyskał „przykazanie” całkiem odmienne sensem: „Najlepszego z gojów zabij”. Zaprzeczył też Jechiel jakoby Talmud bluźnił Jezusowi i Marii; odnośne miejsce Talmudu, które zacytował Donin, mówią o jakimś czarowniku, synu Pandery i Stady, który żył znacznie później. Gdzie Talmud mówi o Jezusie, nazywa Go terminem „Jeszu ha – Nocri” t.zn. „Jezus z Nazaretu”; w tych miejscach niema jednak nic obrażającego. Tak samo teksty, odnoszące się do przysięgi są poprzekręcane; Talmud, oparty o przykazanie „Nie używaj Imienia Boga nadaremnie”, w ogóle zabrania Żydom przysięgać. Prawdą jest, że Talmud stanowi ostoję wiary żydowskiej; trzymanie się jej stanowi jednak sprawę wewnętrzną sumienia, wolne zaś wyznawanie warują Żydom edykty papieskie, warują prawa państwa. Żydzi gotowi są zginąć za Talmud. Zakończył Jechiel dwudniowe swe przemówienie odwołaniem się na kilku Ojców Kościoła, którzy u Żydów uczyli się Talmudu i czytali go, a przecież nie znaleźli w nim nic, co by obrażało chrześcijan, lub było dla nich groźne; To ich milczące świadectwo jest chyba wymowniejsze i wiarygodniejsze niż dzieło złości pierwszego lepszego apostaty, szukającego zemsty na byłych współwyznawcach.
Do dysputy nie dopuszczono tylko wezwanego r. Jehudy z Melun. Trzymano go w zamknięciu, by nie mógł ustalić punktów obrony z Jechielem; oskarżenia zaś wpierw Żydom nie dano na piśmie. Trzeciego dnia dopiero, gdy Jechiel skończył, przesłuchano i Jehudę; zeznania jego wypadły jednak zgodnie z Jechielowemi. Wobec tego, głównie za sprawą jednego z najbardziej poważanych dostojników kościelnych, przekonanego o niesłuszności oskarżenia, postanowiono skonfiskowane Talmudy Żydom pozwracać.
Traf chciał jednak, że dostojnik ów wkrótce potem nagle umarł. Donin wytłumaczył jego śmierć jako karę i znak boski; trafiło to zabobonnym mnichom do przekonania i potąd używali swych wpływów, aż w r. 1242, dwudziestu czterema wozami zwieziono egzemplarze Talmudu na jeden z placów paryskich i publicznie je spalono”.
Ustęp kończący książkę: „W początkowych dwu literach alfabetu hebrajskiego, wyczytuje Talmud, Szabbath 104 a, ukryty nakaz pod adresem człowieka: „Ucz się zrozumienia!” Nie zrozumie zaś się nigdy tego, czego się nie tylko nie poznało dokładnie, ale i w stosunku do czego powoduje się afektami, uprzedzeniami, fanatyzmem. Cały materiał, oskarżający Talmud, jakim dziś t.zw. „żydoznawstwo” rozporzadza, pochodzi od ludzi złej woli, od przechrztów, o kryminalnej nieraz przeszłości. Ale wzniecane przez nich prześladowania, dawały zawsze skutek wręcz przeciwny od zamierzonego; miast zniszczyć Talmud – powodowały jego odrodzenie w duszach. Dla chrześcijaństwa Talmud jest księgą niemniej ważną, jak dla żydostwa. Poznanie jego i konfrontacja z Ewangeliami, rzuca dopiero snop światła w zamierzchłe czasy wielkiej reformy Jezusa. Jak żywy staje przed nami spór duchowy Galilei z Judeą, widzimy wzajemne styczne i różnice, poznajemy istotę rozłamu. Ale jednocześnie buduje się w duszach jakiś pomost do zgody; w mniemanym wrogu, poznajemy niewyzyskany, a dobry materiał na przyjaciela. „Talmudu należy się uczyć, nie palić!” Przemocą ni szczuciem, nie zabito jeszcze żadnej idei”.
I właśnie twierdzenie Tadeusza Zadereckiego: „Dla chrześcijaństwa Talmud jest księgą niemniej ważną, jak dla żydostwa” będę chciał omówić szerzej w kolejny wpisach, pokazując analogie pomiędzy Nowym Testamentem i Talmudem, pomiędzy nauczaniem judaizmu i chrześcijaństwa.