Szkoda, że owi gorliwi chrześcijanie, których uczucia religijne obraża praca dyplomowa Jacka Markowskiego, nie znają Biblii. W Biblii niemoralne prowadzenie się, wszeteczeństwo, służy jako środek wyrazu obrazujący czym jest bałwochwalstwo. W księdze proroka Jeremiasza zamieszczone jest porównanie Królestwa Izraela do wiarołomnej małżonki. Królestwo Judy prorok nazywa jej siostrą, która „haniebnym nierządem swoim splugawiła ziemię; bo cudzołożyła z kamieniem i z drewnem” (Jer. 3:9 BG).

Markiewicz szokuje? Owszem, ale wcale nie jest oryginalny. Wzoruje się na analogicznym przykładzie pobudzenia wyobraźni ludzkiej występującej w księdze innego proroka, Ozeasza. Czytamy w niej, że sam Bóg postanowił unaocznić społeczeństwu, że jest coś nie tak w ich postepowaniu, szokując. Przeczytajmy co każe zrobić prorokowi: „Gdy rozpoczął Pan przemawiać przez Ozeasza, rzekł do niego: Idź, a weź za żonę kobietę, co uprawia nierząd, i [bądź ojcem] dzieci nierządu;” (Oz. 1:2 BT) Nie mamy wątpliwości, Bóg każe prorokowi złamać przykazanie, które sam ustanowił. W dalszej części Księgi Ozeasza [hebr. Hoszea] Bóg wyjaśnia to sam w słowach: „Pokochaj jeszcze raz kobietę, która innego kocha, łamiąc wiarę małżeńską. Tak miłuje Pan synów Izraela, choć się do bogów obcych zwracają…” (Oz. 3.1 BT)

Czy Markiewicz używa tych samych środków dla zobrazowania społeczeństwu jego stanu? Czy było to zamierzone? Autor wyjaśnia jaki był zamysł jego pracy. Warto wiedzieć co autor miał na myśli… „Gdy wszedłem do kościoła w Warszawie i zobaczyłem ludzi modlących się do wyrzeźbionego niby-boga, przeżyłem szok. Do pracy, w której pieszczę Chrystusa motywowała mnie chęć obrazy tego, co nie jest Bogiem. I mimo wszystko jest to praca religijna – o uwielbieniu Boga. Liżąc wielki średniowieczny krucyfiks, dotykając go nagim ciałem, obrażając go, gdy leży pode mną, modlę się do Prawdziwego Boga” (cytat z: http://www.culture.pl/baza-sztuki-pelna-tresc/-/eo_event_asset_publisher/eAN5/content/jacek-markiewicz).

Gdy uwzględnimy te, wyartykułowane parę lat przed obecnym „świętym oburzeniem”, intencje autora, tytułową „Adorację Chrystusa” należy odczytywać jako potępienie adoracji wyobrażenia Chrystusa. Artysta lży adorację idoli. Mówiąc językiem Jeremiasza „cudzołoży z kamieniem i drewnem”, by pokazać czym jest idolatria.

Obraża uczucia religijne, czy tylko nazywa rzeczy po imieniu?

Zamysł dobry, a raczej „dobrze” skopiowany. Artysta niepotrzebnie jednak epatuje widza swoją nagością. Szkoda, bo problem, na który zwraca uwagę, wymaga większego wyczucia i smaku. Wystawienie genitaliów na widok publiczny jest nie tyle niesmaczne, co obleśne. Widać skłonności ekshibicjonistyczne, które potwierdzają późniejsze „prace” Markiewicza. Czy autor chce wzbudzić odruch obrzydzenia? Czy to sposób na pokazanie, że adoracja przedmiotów „świętych” wzbudza obrzydzenie u Stwórcy (myśl taką wszak odnajdujemy u Mojżesza i proroków)? Refleksja ta skłania do kolejnych pytań.

Dlaczego sam jest animatorem? Dlaczego nie wynajął aktora?

Postawienie siebie w tym miejscu każe się zastanowić nad eksponowaniem własnego ja, nad egotyzmem artysty. „Promotor Grzegorz Kowalski pisał, że ta sytuacja „stawia widza wobec wyboru między podejrzliwością a zaufaniem wobec poczynań artysty. Pewne jest, że Markiewicz wykonuje przed kamerą i upublicznia, wręcz eksponuje narcystyczno-artystowski charakter swoich zabiegów wobec rzeźby, będącej przedmiotem kultu. Ego artysty przesłania resztę”, czytamy na cytowanej już stronie.

Można próbować odczytywać jego obecność przed kamerą, jako próbę zwrócenia świateł reflektorów nie na siebie, a na egocentryzm współczesnego człowieka, jako formę współczesnego bałwochwalstwa. Można. To zależy oczywiście od intencji oglądających.

Dziś, po dwudziestu latach od publikacji tej pracy, intencje oglądających zmieniły się jak widać. Oburzona prawica, zawiadomienie do prokuratury, szef Parlamentarnego Zespołu ds. Przeciwdziałania Ateizacji Polski zaprasza na manifestację przeciwko profanacji krzyża przed siedzibą CSW… „Święte oburzenie”? Polityka? A może próba obrony krzyża w przestrzeni publicznej świeckiego państwa?

Z jednej strony dobrze, że sprawę nagłośniono. Dobrze, bo młodzi ludzie, którzy przyszli na świat po publikacji tej pracy, będą mieli okazję, by zastanowić się nad problemem współczesności, jakim jest bałwochwalstwo.

Tak, problem poruszony przez Markiewicza wciąż jest aktualny.

Jacek Markiewicz "Adoracja Chrystusa"
Jacek Markiewicz „Adoracja Chrystusa”

 O pracy tej porozmawiam z moimi nastoletnimi dziećmi. Pokażę im jedynie powyższe zdjęcie. Reszty, zakrawającej o pornografię, nie muszą oglądać, by przejść do uzmysłowienia sobie przedstawionej treści.

Obserwacje odnośnie dyskusji wokół krzyża w przestrzeni publicznej

Symbol krzyża to dwa odcinki nierównej długości, które przecinają się ze sobą pod kątem prostym. Jako symbol krzyż istnieje w chrześcijaństwie od wieków. Gdy dodamy do niego figurę Chrystusa, powstaje nie krzyż, a krucyfiks (nazwa pochodzi od łacińskiego wyrażenia łac. cruci fixus – przybity do krzyża). A to nie jest już symbol chrześcijaństwa, a przedmiot adoracji. I tutaj mamy do czynienia z problem, którego nie dostrzegają nawet osoby zasiadające w Trybunale Konstytucyjnym.

To krucyfiks, a nie krzyż, trafił w Polsce po upadku komunizmu do przestrzeni publicznej, niejednokrotne zastępując portrety idoli komunizmu. Świeckie szkoły, tak państwowe, jak i prywatne, na lekcjach religii stają się świątyniami, w których krucyfiks, a czasem i inne święte obrazy (za przykład służy mi prywatna, świecka szkoła, którą znam) są przedmiotem adoracji.

Podnosi się argumenty, że krzyż był od wieków obecny w kulturze chrześcijańskiej. Zapomina się jednak jakie jest jego pochodzenie (wpis na ten temat tutaj). Zapomina się, że pod szyldem krzyża dokonano wielu zbrodni. Nie chwila i miejsce, żeby rozwijać ten straszny w swoich szczegółach i wymowie temat.

Warto przyjrzeć się tematowi z punktu widzenia dialogu między religiami, albo z punktu widzenia innych religii.

I o tym porozmawiam z dziećmi. Islam walczy z idolatrią poprzez niszczenie idoli. Muzułmanie, burzą lub okaleczają posągi. Utrącają nosy posągom Buddy, Sfinksowi i innym rzeźbom, by nie były wyobrażeniami bóstw. Tyle według nich wystarczy. Dlatego w 2002 roku strzelali do rzeźb i malowideł podczas okupacji przez nich Bazyliki Narodzenia Pańskiego w Betlejem (w 2002 roku kościół był okupowany przez grupę ok. 40 bojowników palestyńskich), którą właśnie odwiedził Prezydent Bronisław Komorowski z małżonką i zadeklarował, że Polska przekaże 50 tys. dolarów na fundusz renowacji świątyni.

Obecnie islam się radykalizuje. Kiedyś każdy, kto był odpowiednio ubrany i zdjął obuwie mógł wejść do czynnego meczetu. Dzisiaj nie wszędzie jest to możliwe. Kiedyś nie do pomyślenia było uczestnictwo ortodoksyjnego rabina w nabożeństwie katolickim – właśnie z powodu obecności chrześcijańskich idoli, bo drugie przykazanie dekalogu biblijnego zakazuje takich praktyk. Dzisiaj rabini widzą potrzebę edukowania chrześcijan i prowadzenia dialogu, dlatego coraz częściej składają wizyty w kościołach chrześcijańskich. Gdyby ze świątyń katolickich, wzorem protestanckich zborów, usunięto idole, dialog z judaizmem i islamem byłby możliwy do wyobrażenia.